Wszystko zaczęło się w Gryfinie 21.01.1984. Tam przyszłam na świat. Niestety nic z tamtego świata nie pamiętam, bo rodzice szybko się stamtąd wyprowadzili po tym jak zaoferowano im pracę i mieszkanie służbowe w Rzecku. Rzecko to taka mała wioska w Zachodniopomorskiem, gdzie spędziłam większość dzieciństwa. Do przedszkola chodziłam jednak do Choszczna. To było okropne wstawać codziennie o 5 rano i jechać do tego pustego jeszcze przedszkola. Ale cóż rodzice musieli mnie dowozić i wracać jeszcze do pracy. Podstawówkę też robiłam w Choszcznie w Szkole Podstawowej Nr 1. Fajna szkoła, dobrze uczyli, a najważniejsze jest to, że byliśmy klasą taneczną-niestety pierwszą i ostatnią w historii tej szkoły. Podkreślam to tak bardzo, ponieważ ten taniec zmienił moje życie. Zespół Pieśni i Tańca Stobniczanie był naprawdę wspaniałą przygodą. Tańczyliśmy, zdobywaliśmy nagrody i jeżdziliśmy po świecie...Potem, potem było liceum. Najpierw próbowałam swych sił w Choszcznie w klasie z rozszerzonym językiem niemieckim. Po paru pierwszych miesiącach okazało się jednak, że niemiecki owszem mamy, ale na pewno nie rozszerzony. Ja chciałam się rozwijać a nie cofać, więc po roku przeniosłam się do IX Liceum w Szczecinie. Hmmm...To był kolejny rozdział. Mieszkałam u babci i na początku było mi naprawdę ciężko. Ale dałam radę i zdałam maturkę na 5. Trzeba było więc zdawać gdzieś na studia...Wybrałam sobie 3 kierunki: germanistykę na UAMie, turystykę i rekreację na UAMie i ekonomię na Viadrinie, która była moim marzeniem. Po wynikach egzaminów i dostaniu się na Viadrinę nie czekałam długo bo już we wrześniu byłam w Słubicach na kursie przygotowawczym. Studia się zaczęły!!!Potem jeszcze praca by się utrzymać i praca w przedszkolu by czerpać z pracy przyjemność no i praktyka w Berlinie... Siodmy semestr rozbijalam sie w Ljubljanie jako Erasmus student i byl to najpiekniejszy okres w moim zyciu:-). Wracac mi sie oczywiscie nie chcialo wiec postanowilam nie wracac:-).Znalazlam sobie praktyke w Boschu w Stuttgarcie i dalej podbijałam swiat!!!:-). No i po czterech i pół roku nadszedł czas na napisanie pracy dyplomowej. Oj nie było łatwo...Bo w miedzyczasie pracowałam jeszcze w Boschu jako Werkstudentin. Ale dałam rade!W kwietniu 2008 obroniłam sie i jestem jak narazie bezrobona Pania Diplom-Kauffrau z dyplomem na 2,2!:-).Ale to sie jeszcze zmieni... |